Ahmad Lutfi as-Sajjid

HISTORIA MOJEGO ŻYCIA

Rozdział 1

AHMAD LUTFI AS-SAJJID

2022-09-25 09:00

1. W EGIPSKIEJ WSI

Dorastałem w rodzinie przesiąkniętej autentycznym egipskim patriotyzmem, dla której ojczyzna była najważniejsza. Tylko nią się szczyciła i tylko z nią identyfikowała. Egipt to dobry kraj, gdzie w czasach starożytnych rozwinęła się cywilizacja, posiadający bogactwa naturalne i odwieczny honor będący gwarantem jego wzrostu i chwały.

Urodziłem się 15 stycznia 1872 roku we wsi Burkin należącej do okręgu As-Sinbillawajn w prowincji Ad-Dakahlijja. To mała wioska, której populacja liczyła w tamtym czasie sto osób. Wśród mieszkańców krążyły pogłoski, że nosiła nazwę „An-Nazla”. Być może została ona zmieniona na cześć palestyńskiej wioski Burkin. Liczba ludności podwoiła się i obecnie wynosi około dwóch tysięcy. Są to doświadczeni rolnicy słynący z ciężkiej pracy, aktywności i uczciwości. Przed laty wymawiali literę „kaf” gardłowo a „dżim” jak „dż”, podobnie jak reszta mieszkańców okręgu As-Sinbillawajn. Do dziś posługują się tą gwarą.

Mój ojciec Sajjid Pasza Abu Ali był tak samo jak jego ojciec Ali Abu Sajjid Ahmad sołtysem wioski. Był biegły w recytowaniu z pamięci całego Świętego Koranu. Cieszył się poważaniem i słynął ze swojej stanowczości, uczciwości i życzliwości zarówno wobec mieszkańców wioski, jak i obcych. Pamiętam, że nigdy nie był dla mnie szorstki i nie odezwał się do mnie złym słowem. Był za to – niech spoczywa w pokoju – dobroduszny i roztropny w wychowywaniu swoich dzieci. Służył im dobrym przykładem, radami i pomocą.

Kiedy miałem cztery lata, umieszczono mnie w wiejskiej kuttabie, której właścicielką była kobieta o imieniu „szajcha Fatima”. Spędziłem w niej sześć lat, podczas których nauczyłem się czytać, pisać i recytować z pamięci cały Koran. Razem z kolegami siedziałem na matach i własnoręcznie robiłem atrament. Zawdzięczam tej kobiecie moje wychowanie w początkowym okresie życia.

Ahmad Lutfi as-Sajjid (1872-1963)

Bicie sołtysów i dygnitarzy

Miałem dziesięć lat, gdy opanowałem Koran w kuttabie. Z tej okazji ojciec kupił mi młodą klacz z pustyni Lewantu, która nie była przyzwyczajona do widoku kolei. Jeździłem na niej na przejażdżki i by pozałatwiać drobne sprawy. Ojciec doradzał mi trzymanie się z daleka od kolei, żeby nic mi się nie stało. Pewnego dnia dosiadłem klaczy i pojechałem do naszej posiadłości w wiosce Taranis al-Arab. Nie posłuchałem rady ojca i pojechałem wzdłuż torów. W drodze zaskoczył mnie pociąg. Zeskoczyłem, puściłem zwierzę, a ono wróciło biegiem do Burkinu. Moja rodzina wpadła w panikę, w wiosce zawrzało. Wszyscy myśleli, że stało mi się coś złego. Byłem wówczas jedynakiem, co tylko wzmogło ich zainteresowanie i niepokój. I dopiero, gdy pociąg dojeżdżał do wioski, zobaczyli maszynistę machającego do nich białą chusteczką i to ich uspokoiło. Maszynista opowiedział im potem, co zrobiłem, więc przysłali mi osła, na którym wróciłem do wioski. Bałem się jednak, że ojciec mnie ukarze, więc uciekłem w obawie przed laniem. Pewien człowiek ze wsi nazywający się Awad Badran przyszedł powinszować mojemu ojcu, że przeżyłem. Na co ten odpowiedział: „Niech cię Bóg błogosławi, Abu Ali”, co miało oznaczać: „Chwała Bogu!”.

Zaprowadzono mnie do ojca. Pełen obaw czekałem, co się wydarzy. Ale on poklepał mnie tylko po ramieniu i powiedział: „Słuchaj tego, co ci każę, mój synu, i nie jeźdź już więcej wzdłuż torów”. Zrobiło to na mnie duże wrażenie, przez co jeszcze bardziej go podziwiałem i kochałem.

Wspominając o laniu, pamiętam, że bicie w tamtych czasach było czymś dozwolonym. Można było pobić nawet sołtysa czy dygnitarza! Była to jedna z tych okrutnych rzeczy, które miały miejsce w egipskich wioskach. Widziałem to nie raz na własne oczy. Mój ojciec miał przyjaciela, który nazywał się Ahmad Kamil Bej i był inspektorem. Chodziłem wtedy do szkoły w Al-Mansurze. Pewnego razu poszedłem w piątek do jego domu. Patrzę, a tu plac do inspekcji spryskany wodą. Inspektor-bej siedzi z przodu, a dwaj jego nadzorcy z batami i kijami w rękach okładają sołtysów, którzy nie pobrali na czas czynszu od mieszkańców wioski. Tak właśnie postępowano w tamtych czasach. Zobaczcie więc, ile się dziś zmieniło!

Nubar Pasza muzułmaninem!

Kiedy nauczyłem się na pamięć Koranu, ojciec zapragnął wysłać mnie na studia na Al-Azhar. Przypadkiem przyszedł do nas tego dnia na obiad Ibrahim Pasza Adham, były gubernator Ad-Dakahliji. Poszedłem się z nim przywitać, a on zapytał mojego ojca, do jakiej szkoły zamierza mnie posłać. Ojciec odpowiedział, że na Al-Azhar, na co ten poradził mu szkołę w Al-Mansurze, która była jedyną szkołą publiczną w całej Ad-Dakahlji. Jej dyrektorem był nieżyjący Amin Sami Pasza, słynący z dokładności, porządku, surowości i nietolerowania wszelkich uchybień ze strony uczniów. Mimo to lubiliśmy go i szanowaliśmy za sprawiedliwą opiekę ojcowską, którą nad nami roztaczał. Była to szkoła z internatem. Po zdaniu egzaminu przyjęto mnie do drugiej klasy, ponieważ poza Koranem znałem cztery podstawowe działania arytmetyczne i wymiary feddana. Nauczyłem się tego od „mistrza Hanina”, miejscowego rachmistrza noszącego galabijję i „kuftan”.

Mogę przytoczyć anegdotę. Pewnego dnia ktoś zapytał Hanina o premiera Nubara Paszę: „Mistrzu Haninie, powiedz mi, czy Nubar jest muzułmaninem?”. Na co ten odpowiedział – przewrotnie lub w dobrej wierze: „Tak, muzułmaninem i monoteistą”.

Nubar Pasza (1825-99) - pierwszy premier Egiptu, pochodzenia ormiańskiego

2. TYLKO SOCZEWICA I FUL!

To było w 1882 roku, gdy wstąpiłem do szkoły podstawowej w Al-Mansurze i dołączyłem do moich kolegów. Po kilku dniach poczułem się trochę nieswojo, ponieważ śmiano się z mojej gardłowej wymowy „kaf” typowej dla mieszkańców naszej wioski! Co więcej bicie i zamykanie w „karcerze” były praktykowane w tej szkole jako forma kary. W pierwszych dniach zobaczyłem ucznia, któremu założono kajdanki na nogi za popełnienie wykroczenia. W ówczesnych szkołach panował rygor wojskowy. Co piątek wychodziliśmy w grupach powłóczyć się po mieście, po czym wracaliśmy do internatu. Życie w szkole było surowe i szorstkie. Na śniadanie podawano uczniowi jedynie kromkę chleba. Ser czy chałwę, z którymi mógł ją zjeść, musiał kupować z własnej kieszeni. Na obiad i kolację była soczewica i ful. W niektóre dni tygodnia dostawaliśmy trochę mięsa i owoców.

Kiedy ojciec przyszedł z piątkową wizytą, wyłożyłem mu powody mojego zniechęcenia. „Nie jestem tu szczęśliwy – powiedziałem. „Boję się, że zapomnę Koran i Bóg ukarze mnie za to zapomnieniem. Przecież powiedział: „Kiedy objawiliśmy ci Nasze znaki, to zapomniałeś o nich. Teraz sam zostaniesz zapomniany”. (Koran 20:126). Ojciec uśmiechnął się i odparł: „Dlaczego miałbyś zapomnieć Koran?! Czytaj codziennie fragment, to nie zapomnisz. Zostań w tej szkole”. Posłuchałem jego rady i zostałem. Mój pobyt uprzyjemnił mi nauczyciel języka arabskiego „pan efendi Muhammad” obdarzony wjątkowym talentem pedagogicznym. Jego uczniowie osiągali celujące wyniki z języka arabskiego. Wypuścił spod swoich skrzydeł wielu czempionów.

3. Z AL-MANSURY DO AL-CHADIWIJI

W szkole podstawowej w Al-Mansurze spędziłem trzy lata. Ukończyłem ją w 1885 roku. Nie wydawano jeszcze wówczas świadectw ukończenia szkoły podstawowej ani średniej, przejście z jednego etapu do drugiego zależało od zdania egzaminu. W Al-Mansurze była tylko jedna klasa przygotowawcza, którą w tamtym roku odwołano. Musiałem zatem pojechać do Kairu i wstąpić do szkoły Al-Chadiwijja.

Fot. szkoły Al-Chadiwijja - najstarszej szkoły średniej dla chłopców

Miałem wielkie szczęście, gdyż mogłem chodzić do szkoły razem z moim przyjacielem i bratem Abd al-Azizem Fahmim. Już pierwszego dnia spotkałem go w internacie, gdzie wywiązała się między nami a pewnymi uczniami dyskusja na temat gramatyki. Podzielaliśmy tę samą opinię w kontrze do innych i od tamtego wieczoru zostaliśmy serdecznymi przyjaciółmi. Nie pamiętam, by któryś z nas uchybił drugiemu, powiedział mu coś obraźliwego czy zwrócił się do niego słowem, które mogłoby go zranić – choćby dla żartu.

Pogrupowano nas według wzrostu. Niskich umieszczono na pierwszym roku, wyższych na drugim itd. Ministrem oświaty był wtedy Abd ar-Rahman Ruszdi Pasza, wiceministrem Jakub Pasza Artin, a dyrektorem szkoły Sadik Bej Szanan. Dyrektor znany był ze swojej nabożności wobec Rodziny Proroka. Gdy któregoś z nas strofował, nazywał go „Jazidem” (kalif z dynastii Umajjadów, który walczył o władzę z Husajnem ibn Alim, wnukiem proroka Mahometa, przyp. tłum.). Mój przyjaciel Abd al-Aziz Fahmi nie był zadowolony, ponieważ przyjęto go na pierwszy rok, chociaż spędził rok w szkole przygotowawczej w Tancie. Złożył więc odwołanie, które – z pewnymi trudnościami – rozpatrzono pozytywnie i został przeniesiony na drugi. A ponieważ nie było wówczas świadectw maturalnych, na trzecim roku Abd al-Aziz Fahmi zapragnął przenieść się na prawo. W wakacje przygotował się do egzaminu wstępnego, który zdał. Ja natomiast zostałem w szkole Al-Chadiwijja aż do uzyskania matury w 1889 roku, ponieważ rok wcześniej ustanowiono system świadectw publicznych.

Uczniowie szkoły Al-Chadiwijja | koniec XIX w.

4. EPOKA "FUTUWWA"

W szkole Al-Chadiwijja wiodłem życie pełne luksusów w porównaniu ze szkołą w Al-Mansurze. Codziennie jedliśmy jajka, mięso, słodycze i owoce. Czesne nie było wyższe niż w Al-Mansurze. Szkoła znajdowała się w Pałacu Mustafy Paszy przy Darb al-Gamamiz, gdzie mieściła się również szkoła tłumaczy, politechnika i ministerstwo oświaty. Studenci politechniki w odróżnieniu od nas nosili pełne umundurowanie wojskowe i miecz przy boku. Swoim wyglądem budzili postrach w sercach innych studentów, zwłaszcza przyjezdnych. W Kairze przerażały mnie incydenty związane z ówczesnymi „futuwwa”. Na każdej ulicy był gang, którym kierował jakiś rzezimieszek. Często pomiędzy tymi gangami wybuchały krwawe walki. Zwyczaj „futuwwa” rozprzestrzeniał się i przenosił na uczniów. W końcu także wśród nas pojawił się student-rzezimieszek o imieniu „Mansur”, który uczył swoich kolegów z klasy walki na kije. Z tego powodu koniec tygodnia wolałem spędzać w szkole. W początkowym okresie mojego pobytu w Kairze nie wychodziłem przez trzy miesiące z budynku. Przeczytałem w tym czasie książkę Darwina „O pochodzeniu człowieka”, która została przetłumaczona przez nieżyjącego już Szibliego Szumajjila i nauczyłem się na pamięć wielu mu’allak i wierszy największych poetów. Moimi nauczycielami arabskiego byli szajch Husajn Wali i szajch Muhammad Hasanajn al-Bulaki, ojciec zmarłego Ahmada Hasanajna Paszy. Czytaliśmy także długą książkę do gramatyki autora o nazwisku szajch Mahmud al-Alam.

Drużyna piłkarska w szkole Al-Chadiwijja | 1910

Szkoła Al-Chadiwijja przeprowadzała comiesięczne testy dla swoich uczniów. Maturzyści domagali się zwolnienia z nich, żeby móc się uczyć do egzaminu maturalnego. Uzgodnili, że poproszą o to ministra oświaty Alego Paszę Mubaraka i oddelegowali mnie na spotkanie. Ali Pasza Mubarak miał w gabinecie tablicę i egzaminował przy niej każdego ucznia, który przyszedł go o coś prosić. Nie spełnił jego prośby, dopóki ten nie odpowiedział poprawnie na jedno z pytań z zakresu matematyki czy nauk przyrodniczych. Kiedy się u niego pojawiłem, poprosił, żebym stanął przy tablicy i przeprowadził dowód na twierdzenie geometryczne głoszące, że suma kwadratów długości przyprostokątnych jest równa kwadratowi długości przeciwprostokątnej. Zrobiłem to, a on przychylił się do prośby, z którą wysłali mnie koledzy. Był dla uczniów niczym kochający i współczujący ojciec. Często spędzał z nimi wolny czas i przyjmował ich w swoim domu w dzielnicy Al-Hilmijja al-gadida przy ulicy Nur az-Zalam, gdzie oprócz studentów zachodzili także uczeni.

5. NA STUDIA PRAWNICZE

W szkole średniej byłem uczniem przeciętnym, ani celującym, ani nagannym. Wyróżniałem się za to w nauce arabskiego i matematyki. Zauważyli to Sabir Pasza Sabri i Ahmad Kamal Bej podczas ustnego egzaminu maturalnego z matematyki i poradzili mi, żebym poszedł na politechnikę. Tak też zamierzałem zrobić, ale w wakacje przeczytałem, że politechnika przyjmuje tych, którzy nie zdali matury. Uznałem więc, że wstąpienie na nią będzie ujmą na moim honorze. Młodzieńcza pochopność i fałszywa duma przeważyły nad moim zamiłowaniem do tego przedmiotu. Powiedziałem ojcu: „Nie chcę być inżynierem, nie wiem jaka szkoła będzie dla mnie odpowiednia, jestem w rozterce”. „Głosujmy” – odpowiedział ojciec. Zagłosowaliśmy i dwukrotnie wyszło na to, że mam iść na prawo.

Na studia prawnicze wstąpiłem w 1889 roku. Można było je wówczas określić zarówno Wydziałem Prawa, jak i Wydziałem Nauk Humanistycznych, gdyż studenci oprócz nauk prawnych studiowali nauki humanistyczne, takie jak: język arabski i literatura, reguły gramatyki, morfologii, retoryki, przenośni, prozodii, rymów, jak również interpretację Koranu, analizę, polemikę oraz logikę. Okres nauki trwał pięć lat, a dyrektorem był Umar Lutfi Bej, który uczył nas prawa karnego. Nauczycielami byli: Monsieur Testo od prawa cywilnego, profesor Charles Luzina, szajch Hassuna an-Nawawi, który został następnie szajchem Al-Azharu, Hifni Nasif Bej i Sultan Bej Muhammad. Mieszkałem w tym czasie przy ulicy Umara Szaha, gdzie mieszkał także szajch Hassuna an-Nawawi i bywałem w jego domu. Często po mnie posyłał, żebym mu przeczytał lekcję prawa religijnego, którą miał wykładać następnego dnia na Al-Azharze. 

W szkole prawniczej rozpoznał mnie szajch Muhammad Abduh i szajch Hasan at-Tawila, którzy razem z szajchem Abd al-Karimem Sulajmanem zasiadali w komisji egzaminacyjnej z języka arabskiego. Pamiętam, że podczas egzaminu na trzecim roku komisja poprosiła nas o napisanie rozprawki na temat: „Prawo rządu do ukarania sprawcy”. Potraktowałem temat wieloaspektowo. Napisałem o czterech szkołach ustanowionych przez badaczy kryminalistyki w zakresie interpretacji kodeksu karnego. Następnie obaliłem każdą z nich i ostatecznie doszedłem do wniosku, iż rząd nie ma prawa karać sprawcy, ponieważ każdy rząd został ustanowiony siłą, a prawo nie może wynikać z siły, tylko z umowy, tymczasem ma żadnych umów pomiędzy żadnym rządem a narodem!

Po wyjściu z egzaminu wspomniałem o tym z żalem mojemu koledze Mahmudowi Abd al-Ghaffarowi. Na co ten odpowiedział: „Lutfi, nie wiem skąd wytrzasnąłeś tę swoją filozofię!”.

Sądziłem, że popełniłem błąd i byłem pewien, że dostanę dwóję. Ale kiedy przystąpiłem do egzaminu ustnego i zasiadłem przed komisją, szajch Muhammad Abduh powiedział: „Gratuluję odpowiedzi, daliśmy ci najwyższy stopień. Nie za twoje wichrzycielstwo, ale za kompozycję”.

Myślę, że to właśnie te słowa zachęciły mnie do późniejszego założenia czasopisma „Magallat at-Taszri” wraz z Ismailem Sidkim Paszą, Ismailem al-Hakimem Bejem, Abd al-Hadim al-Gindim Bejem, Abd al-Chalikiem Sarwatem Paszą i Mahmudem Abd al-Ghaffarem.

Od czasów studenckich publicystyka była moją pasją i gdy zachorował redaktor Muhammad Masud Bej z gazety „Al-Mu’ajjad, pomagałem w tłumaczeniu zagranicznych depesz.

Islamil Sidki (1875-1950) - premier Egiptu w l. 1933-36 i 1946

6. BATALIA JĘZYKOWA

Pamiętam, że nieżyjący już znany językoznawca szajch Hamza Fath Allah twierdził, że imię Umar można odmieniać i na dowód tego przytoczył pewien wers.

Inny wybitny językoznawca szajch Muhammad asz-Szankiti i jego grupa, w tym szajch Al-Bakri i Ahmad Zaki Pasza, zanegowali ten dowód. Asz-Szankiti napisał artykuł do gazety „Al-Mukattam”, w którym podważył opinię szajcha Hamzy Fath Allaha, odmawiając mu znajomości poezji arabskiej: „Jeśli ktoś wskaże mi, skąd pochodzi ten wers i poda nazwisko autora, podaruję mu dziesięć egzemplarzy encyklopedii Lisan al-Arab”. Książka została akurat niedawno wydana drukiem.

Odpowiedział mu szajch Hasan at-Tawil, profesor Dar al-Ulum, który przytoczył wers w poprawnym brzmieniu. Podał także nazwisko autora, Sachra al-Hazali’ego, oraz stronę w „Lisan al-Arab”, z której pochodził wers, domagając się od Asz-Szankitiego nagrody.

Szajch Asz-Szankiti odpisał: „Szajch Hasan at-Tawil staje przed uczonymi, prosząc o nagrodę, tak jakbyśmy przygotowali ją dla tych, którzy się mylą, nie dla tych, którzy mają rację”. At-Tawil odpowiedział: „Wers przytoczono błędnie, więc go poprawiłem. Tak czy inaczej, jest dowodem na prawdziwość twierdzenia”.

Ahmad Zaki Pasza opowiedział się po stronie szajcha Asz-Szankitiego przeciwko szajchowi At-Tawilowi. W tym czasie spotkałem szajcha At-Tawila i Sultana Beja Muhammada. Przywitałem się z nimi, po czym szajch At-Tawil zapytał mnie, dlaczego go nie poprę. Napisałem więc list do gazety „Al-Mukattam”, w którym przeanalizowałem spór z perspektywy prawa i stanąłem po stronie szajcha At-Tawila, uznając że zasłużył on na nagrodę. Jednakże Asz-Szankiti odmówił jej wypłacenia!

7. W STAMBULE

Latem 1893 roku jeszcze jako student prawa pojechałem do Stambułu. Zastałem tam mojego kolegę Ismaila Sidkiego Paszę. Zbiegło się to w czasie z wizytą w stolicy osmańskiej chedywa Abbasa Hilmiego II. Wraz z Ismailem Sidkim reprezentowałem egipskich studentów podczas oficjalnych uroczystości chedywa.

Pewnego dnia spacerowałem z Ismailem Sidkim po moście Galata, który był stary i zniszczony. „Co się dzieje z budżetem tego państwa?” – zapytał Ismail Sidki i skrytykował powolne tempo reform i rozwoju. Okazało się, że niepostrzeżenie szedł za nami osmański szpieg, jak to bywało w tamtych czasach, i poinformował o tej krytyce naszych przełożonych.

Drewniany most Galata

Kilka dni później pojechaliśmy razem konno obejrzeć Büyükdere. Kiedy wróciliśmy do portu, by udać się łodzią w drogę powrotną do Stambułu, Ismail Sidki poprosił, żebym na niego poczekał na brzegu Bosforu. Chciał wstąpić do Amina Paszy. Wrócił blady i przybity. Zapytałem, co mu się stało. Odpowiedział, że powie mi, jak wejdziemy na pokład. Gdy byliśmy już na łodzi, powiedział, że Amin Pasza usłyszał na spotkaniu od swoich ludzi, iż młody Egipcjanin o nazwisku Ismail Sidki wypowiadał się przeciwko Wysokiej Porcie i jej polityce. Jeśli zarzut się potwierdzi, ma zostać skazany na dożywotnie zesłanie do Bagdadu. Amin Pasza wyjaśniał im, że to tylko student i jego słowa nie mają żadnego znaczenia. Odpowiedzieli mu jednak, że jeśli tak bardzo mu na nim zależy, niech go odeśle pierwszym statkiem ze Stambułu.

Ismail Sidki wyjechał następnego ranka i po 12 dniach dotarł do Egiptu. Ja natomiast spędziłem w Stambule wakacje, studiując pod kierunkiem Dżamala ad-Dina al-Afghaniego.


BIBLIOTEKA POLSKO-ARABSKA

0
Would love your thoughts, please comment.x