W 1903 roku zdałem egzamin na zakończenie szkoły podstawowej. W całym kraju było nas nie więcej niż trzystu czy czterystu uczniów. Egzamin odbywał się w Kairze. W Egipcie były tylko trzy szkoły średnie przypominające koszary kontrolowane przez Anglików za pomocą systemu rozkazów i kar wojskowych. Wstąpiłem do szkoły At-Taufikijja. Na północ, wschód i zachód od niej znajdowały się grunty rolne, kórych cena wynosiła nie więcej niż dwieście funtów za jednego feddana. Obecnie, w 1947 roku, cena tej samej ziemi wzrosła do około dwudziestu tysięcy funtów za feddana. Wzbogacenie się właścicieli nie było ich zasługą. Nastąpiło dzięki mieszkańcom Kairu i postępowi cywilizacyjnemu.
Anglicy zwalczali tylko dwie rzeczy w narodzie gwarantujące nasze trwanie w mrokach niewiedzy i upokorzającej biedzie – mianowicie edukację i przemysł. Odnieśli w tym względzie wielki sukces; przez cały okres nadzorowania Ministerstwa Oświaty nie zezwolili na utworzenie szkoły średniej dla dziewcząt w żadnym mieście egipskim. Uczyli nas, że nasz kraj jest rolniczy i nie nadaje się do przemysłu, tak jakby los skazał nas na wieczną nędzę. Ich polityka była skierowana na zachowanie naszych „tradycji”. Szkoła podstawowa As-Sinijja w Kairze, której przełożoną była Angielka, wymagała od dziewcząt w wieku od 10 do 12 lat noszenia burki. Nauczyciel arabskiego był zwolniony z Ministrestwa Oświaty, gdy porzucił noszenie turbanu i „kuftanu” na korzyść spodni i marynarki. Kiedy Nabawijja Musa chciała zdobyć świadectwo ukończenia szkoły średniej w 1907 roku, nie została dopuszczona do egzaminu przez Dunlopa, angielskiego doradcę w Ministerstwie Oświaty. Ale nie dała za wygraną, nie zaprzestała walki, co spowodowało wielkie poruszenie w prasie, to zaś w rezultacie pozwoliło jej ponownie stawić się na egzamin w przyszłym roku, który zdała. Lecz Anglicy stali się odtąd ostrożni i w latach 1908-1929 ani jedna dziewczyna egipska nie uzyskała świadectwa ukończenia szkoły średniej. Dopiero w roku 1929 do ezgaminu zasiadły po raz pierwszy dziewczęta, dla których otwarto szkołę w 1925 roku – dwa lata po proklamacji niepodległości Egiptu.
Nauka w szkole średniej w latach 1903-1907 była serią tortur. Stosowano następujące kary: przez cały rok szkolny uczeń musiał przychodzić do szkoły w piątki, by nie móc nacieszyć się wolnym dniem. Jedną z typowych kar było nakazywanie uczniowi przychodzenia o 6.30 rano, czyli w porze zimowej po ciemku, przy czym nie wolno mu było opuszczać szkoły przed upływem przynajmniej godziny od zakończenia lekcji. Jedynym powodem tych wszystkich kar mogło być to, że nauczyciel języka angielskiego poprosił ucznia, by usiadł, a ten wstał, lub odwrotnie. Wykroczenie mogło wynikać ze zwykłej pomyłki. Następnie, jeśli biedak nie przybył rano punktualnie o 6.30, kara wzrastała. Co więcej, była to tylko jedna z wielu poniżających kar, takich jak pozbawienie ucznia obiadu – z wyjątkiem kromki chleba – którą zjadał na stojąco w towarzystwie siędzących kolegów.
Przełożony szkoły o nazwisku Sherman stosował wyrafinowane tortury. Pewnego razu Muzułmańskie Towarzystwo Dobroczynne zorganizowało na swój koszt wyjazd zagraniczny dla części swoich uczniów ze szkół podstawowych. Kupiono im odzież w żółtym worku. Biedacy wstydzili się tanich ubrań, dlatego kupili sobie normalne, żeby nie wyróżniać się biedą w oczach swoich kolegów. Ale Sherman nalegał, żeby założyli tamte; zakładali je więc, kryjąc się po kątach ze wstydu.
Nie wątpię, że gdy gazety ogłosiły, że Sherman utonął pod koniec wielkiej wojny, wszycy jego dawni uczniowie byli zachwyceni. Czytelnik może się obruszyć na tę reakcję. Ale zapewniam, że nauka szkolna w tamtych latach była cierpieniem nie do zniesienia. Nauczyciele angielscy czerpali przyjemność z dręczenia nas. Relacja między nimi a nami była pozbawiona wszelkich ludzkich uczuć, czasem nawet przez cały rok szkolny nie znaliśmy ich nazwisk.
W szkole At-Taufikijja spędziłem trzy lata. W całym tym okresie nie było tygodnia, w którym czułbym się dobrze. Z tego powodu miałem braki w nauce. Jednym z powodów tego stanu rzeczy było również to, że zachorowałem na oczy i musiałem przejść dwie operacje. Ich deformujące skutki odczuwam do dziś. Cierpieniu w szkole przypisuję także indywidualne orgie seksualne, którym oddawałem się dla otuchy i chęci pozbycia się frustracji spowodowanej stresującym życiem w szkole.
Kair w latach 1903-07 był pełen zwiastunów nowej ery. To tu zobaczyłem pierwszy automobil. Stary model życia wciąż był jednak mocno ugruntowny. Nosiwoda przynosił wodę w bukłaku do naszego domu. Czasami przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce na osłach, bo tramwaj przejeżdżał tylko przez niektóre ulice. Na zachodnim brzegu Nilu nie pobudowano jeszcze domów, a Heliopolis wciąż było pustynią. W dodatku tereny na północ od szkoły At-Taufikijja w 1903 roku były, jak już wspomniałem, puste, z wyjątkiem kilku rozproszonych budynków.
W tamtych latach rozmawialiśmy o dwóch rzeczach, które poruszały egipskie społeczeństwo – o brytyjskiej okupacji i ruchu Kasima Amina na rzecz wyzwolenia kobiet. Ten drugi ruch nie bardzo mnie interesował. Partia Narodowa była wówczas największą siłą walczącą z okupantem. Została założona w 1897 roku przez sześciu rozważnych młodych ludzi: Ahmada Lutfiego as-Sajjida Paszę, Mustafę Kamila, Muhammada Farida, Muhammada Usmana (ojca Amina Usmana Paszy), Labiba Muharrama (brata Usmana Muharrama Paszy) i Sa’ida asz-Szimę. „Al-Liwa” – gazeta Partii Narodowej – była dla nas inspiracją i kupowaliśmy ją natychmiast po wyjściu ze szkoły. Jednak młodzież koptyjska odczuwała niechęć do religijnej i proosmańskiej (tureckiej) propagandy głoszonej przez Partię Narodową. Ich logika podpowiadała: „Skoro wy nawołujecie do jednoczenia się muzułmanów i popierania praw Osmanów w Egipcie, mimo że Turcy to nie tylko cudzoziemcy, ale ich historia jest także pełna krzywd, które wyrządzili Egiptowi, my mamy prawo zmierzać w kierunku konsolidowania się chrześcijan i polegania na brytyjskiej okupacji.
Stanowisko Koptów doprowadziło do ataków na nich ze strony Mustafy Kamila. Wzbudziło także fanatyzm religijny, który miał negatywne konsekwencje, gdyż został wykorzystany przez Anglików w okresie rządów Cromera i Gorsta. Rozłam wewnątrz narodu został zażegnany dopiero przez Ahmada Lutfiego as-Sajjida w momencie założenia gazety „Al-Dżarida”, która działała wyłącznie w służbie Egipcjan i nie zawierała żadnej propagandy – tureckiej, arabskiej ani islamistycznej. Ale nawet Mustafa Kamil, pięć lub sześć miesięcy przed śmiercią, głosił w swoich artykułach, że Egipt powinien należeć tylko do Egipcjan. Dlatego przeciwstawiał się lojalności chedywa Abbasa wobec imperium osmańskiego. W konsekwencji gazeta „Al-Mu’ajjad” pisała, że zaczął przypominać Urabiego.
W istocie społeczeństwo egipskie na początku tego stulecia było społeczeństwem tureckim lub podobnym tureckiemu; letnie wakacje w Stambule były na porządku dziennym. Egipski rząd zwykł płacić coroczną „dżizję” na rzecz Turcji. Bogate rodziny były rodzinami czysto tureckimi lub mieszanymi. Rzadko można było spotykać bogatego „Egipcjanina”. Gdy przyjrzymy się bogatym egipskim rodzinom w 1947 roku, zobaczymy, że wszystkie one wzbogaciły się niedawno. Wyjaśnia to nam psychologię ruchu Urabiego.
Gdy Urabi zastanawiał się nad sytuacją w ojczyźnie w 1880 roku, nie dostrzegł w Egipcie rodowitych Egipcjan, którzy posiadaliby coś, o co mogliby się troszczyć. Wszyscy majętni ludzie byli Turkami albo Albańczykami, którym Muhammad Ali nadał przywileje i ziemię należącą poprzednio do egipskich właścicieli, i którzy przejęli i spalili umowy własności. Dlatego każdy nasz premier był pochodzenia tureckiego, niekiedy nawet tworzyli oni rząd – a w okresie panowania Isma’ila i Taufika wśród jego członków nie było ani jednego Egipcjanina. Głupotę i nikczemność tych arystokratów obserwowaliśmy, gdy przejeżdżali swoimi powozami po moście Kasr an-Nil. Przed nimi postępował pachołek lub dwaj w błazeńskiej kurtce, dzierżący pionowo długą laskę, który biegł przed powozem, krzycząc głośno: „hej, hej”.
Trzema gazetami, które cieszyły się w tamtych latach poczytnością, były: „Al-Liwa” mobilizująca naród do żądania ewakuacji, która była czytana przez wszystkich młodych ludzi, „Al-Mu’ajjad” wspierająca chedywa i czytana przez synów z tureckich domów i egipskich konserwatystów oraz „Al-Mukattam” popierająca Brytyjczyków i czytana przez urzędników. Natomiast gazeta „Al-Ahram” była wówczas w stagnacji i czytała ją tylko niewielka liczba osób zajmujących się handlem.
Chedyw Abbas był na początku swoich rządów centralnym punktem ruchu narodowego. To on zlecił utworzenie Partii Narodowej i wpierał ją finansowo. Tym, co zwiększało sympatię chedywa w stosunku do ruchu narodowego, były osobiste zniewagi, których zaznał ze strony Cromera. Człowiek ten odebrał polityczne wychowanie w Indiach i traktował Egipcjan tak samo jak przed pięćdziesięcioma czy sześćdziesięcioma laty traktował angielskich Hindusów, stosując dziecinne metody.
Widziałem kiedyś, jak wysiadał z powozu. Nie robił tego na stojąco, jak inni ludzie, ale podchodził do niego egipski sługa, który wynosił go delikatnie i ostrożnie jak dziecko i stawiał na ziemi. Postępował w ten sposób, jak sądzę, aby udowodnić, że jest wymagającym posłuszeństwa panem czy wręcz niekoronowanym królem. Pewnego razu pokłócił się z chedywem, ponieważ woźnica, który prowadził powóz chedywa, był Anglikiem. Innym razem – po tym jak chedyw skrytykował armię egipską, której naczelnym wodzem był Kitchener – próbował mianować angielskiego premiera. Cromer był zatwardziałym kolonizatorem, który zamienił cały kraj w farmę bawełny i wytrzebił egipski przemysł. Gdy około 1898 roku założyliśmy w Kairze przędzarnię i tkalnię bawełny, do której sprowadziliśmy angielskiego kierownika, Cromer nalegał, aby nałożyć na nią wygórowane podatki, po czym ją zamknął. Następnie – i jest to nauczka dla nas – nadał angielskiemu kierownikowi stanowisko w egipskim rządzie.
Dzięki Partii Narodowej, a właściwie dzięki młodemu Mustafie Kamilowi, ruch narodowy powiększył się i zaczął przybierać na sile. Cormer wiedział, że nie jest w stanie go zwalczyć. Jego niezadowolenie przywiodło go do niemądrej przemocy czy wręcz zbrodniczego okrucieństwa. Około 1907 roku wykorzystał okazję spotkania angielskich żołnierzy z mieszkańcami wsi Dinszawaj, jednej z wiosek w prowincji Al-Minufiji, podczas polowania na gołębie, które chłopi hodowali, i doprowadził do starcia pomiędzy nimi, które zakończyło się śmiercią kilku Anglików. Wówczas powołano „specjalny” sąd, którego prezesem był nieżyjący już Butrus Ghali Pasza, jednym z członków nieżyjący Fathi Zaglul Pasza, a angielskim adwokatem nieżyjący Al-Hilbawi, późniejszy członek Partii Liberalno-Konstytucyjnej. Rozpoczął się proces uczestników incydentu Dinaszawaj. Naród ogarnęło napięcie; emocje wrzały. Dziennik „Al-Mukattam” pisał, że szubienica została wysłana do Dinszwaj jeszcze przed zakończeniem procesu. Rząd był skonsternowany i wiadomość została zdementowana. Prawdopodobnie jednak „Al-Mukattam” pisał prawdę, ponieważ był w tym czasie w bliskim kontakcie z Anglikami. Część sądzonych sąd skazał na chłostę, innych na powieszenie. Wyroki wykonano w samej wsi. Dzieci obserwowały, jak ich ojcowie byli wieszani i poddawani chłoście. Żony, matki, siostry i ojcowie widzieli swoich najbliższych wiszących na linach lub krzyczących z bólu.
Pamiętam, że byłem w tym czasie z bratem na wycieczce w Aleksandrii. Jadaliśmy w restauracjach. Gdy przeczytałem wyrok, ogarnęło mnie odrętwnienie wywołujące mdłości. Nie mogłem jeść. Przez kilka dnia w mojej głowie kłębiły się zbrodnicze myśli na temat oprawców naszego kraju i narodu. Sami Anglicy wstydzili się tego bestialskiego incydentu, wskutek czego wycofali Cromera z placówki w Egipcie. Angielskim rządem kierował w owym czasie jeden z liberałów nazwiskiem Henry Campbell Bannerman. Ale minister spraw zagranicznych o nazwisku Gray usprawiedliwiał zbrodnię Cromera, przemawiajac w parlamencie słowami: „W całej Afryce Północnej, w tym w Egipcie, rośnie w siłę islamski fanatyzm”. Dziennik „Al-Mukattam” pisał: „Fanatyzm rozprzestrzenia się i intensyfikuje”. Chodziło naturalnie o fanatyzm muzułmanów w Egipcie, których trzeba było powstrzymać przy pomocy szubienic Dinszawaj. Wciąż mam w głowie słowa tego artykułu, a Dinszawaj jest dla mnie nieustająco bolesnym wspomnieniem.
Pocieszenie znalazłem w jednym – że świadomość narodowa upowszechniła się, a naród odzyskał poczucie rzeczywistości, jakby zbudził się ze snu. Kiedyś spotykałem młodych ludzi, którzy kupowali „Al-Mukattam” i darli go, żeby nikt go nie czytał. Nawet Koptowie, którzy byli bardzo podejrzliwi wobec religijnych ruchów Partii Narodowej, stali się patriotami, którzy nienawidzili Anglików. Ten nowy zapał był zauważalny wśród członków naszej rodziny. Jednak łączenie działalności narodowej z agitacją na rzecz islamu z jednej strony, a pragnieniem zwierzchności osmańskiej z drugiej, utrudniało pełną integrację Koptów z ruchem narodowym. Odwracali się od niego, pamiętając o panowaniu Turków i krzywdach, których od nich zaznali w czasach rządów chedywa Ismaila i Taufika.
Czułem wtedy to samo, co dziś – że kolonializm brytyjski nie jest jedynym wrogiem naszego kraju. Anachroniczne trzymanie się tradycji i nienawiść do ducha nowoczesności na polu polityki, społeczeństwa i dogmatów, wszystko to stanowi kolejnego wroga, który stoi na drodze do postępu naszego narodu. Teoria ewolucji, którą poznałem dzięki dziennikowi „Al-Mukattam” sprawiła, że dostrzegłem przebłysk nowej wizji i uwierzyłem, że nauka – która dała Europie władzę, nawet jeśli nie przyniosła jej szczęścia – była zdolna podźwignąć nas z nizin ubóstwa i ignorancji, w które wepchnęli nas Anglicy. I pomóc nam w odzyskaniu niepodległości. Od tego czasu nawołuję do nowoczesnego stylu życia i żywię wrogość wobec egipskich reakcjonistów, podobną tej, którą żywię wobec Anglików.
Ali Jusuf, właściciel gazety „Al-Mu’ajjad”, zaliczany był do wybitnych publicystów, którzy wyróżniali się w dyskusji i przestrzegali logiki i roztropności. „Al-Mu’ajjad” była gazetą mniej rozpowszechnioną; górowała nad nią „Al-Liwa” z ognistymi artykułami Mustafy Kamila. Gazeta „Al-Mu’ajjad” wkraczała w momentach kryzysowych; na przykład po incydencie w Dinszawaj, gdy czytelnicy – w desperacji, smutku i konfuzji – sięgali po nią, by przekonać się, co pisała o anglo-egipskiej polityce i by spojrzeć w przyszłość z jej perspektywy.
Jednakże na skutek swoich relacji z chedywem szajch Ali Jusuf udał się do Stambułu czy też „Wysokiej Asatany”, jak go nazywano. A gdy ustanowiono Radę Wysłanników w Turcji, wezwał Egipcjan do wysłania tam naszych przedstawicieli, ponieważ Egipt jest częścią imperium osmańskiego.
Tymczasem Mustafa Kamil podbijał serca młodzieży. Gdy ogłaszano, że będzie przemawiał, tysiące ludzi gromadziły się, aby go posłuchać. Przyciągał ich swoim młodzieńczym duchem i entuzjazmem. Zmarł na gruźlicę w wieku trzydziestu dwóch lat.
W tamtym okresie wybuchła wojna pomiędzy Rosją a Japonią. Opinia publiczna skłaniała się ku Japończykom, uznając ich za naród wschodni, tak samo jak nasz. Cieszyliśmy się za każdym razem, gdy czytaliśmy, że Rosja poniosła klęskę, ponieważ reprezentowała ona w świadomości społeczeństwa Europę, do której należała Wielka Brytania; Japonia z kolei reprezentowała przebudzenie Wschodu. Mustafa Kamel napisał nawet o tym książkę zatytułowaną „Wschodzące słońce”.
Chalil Sadik dokonał w tamtych latach literackiego odrodzenia serią opowiadań, które ukazywały się co miesiąc pod nazwą „Ludowe pogawędki”. Były to opowiadania przetłumaczone z francuskiego i angielskiego, w których tłumaczeniu uczestniczyli tacy znani pisarze jak: Hafiz Awad, Abd al-Kadir Hamza Pasza, Mahmud Abu al-Fath i inni. Ale literatura w tym czasie nie „egipcjanizowała się” – nasza walka z brytyjskim imperializmem pochłaniała wszystkie nasze wysiłki. Pisarz, który odnalazł w sobie zdolność artystycznego wyrazu, zwracał się przede wszystkim w stronę polityki, nie literatury, starając się obudzić egipskie sumienie narodowe.
To czego nam zabrakło w tym względzie, zrealizowali nasi bracia z Syrii i Libanu, dla których nowoczesna kultura europejska była w oczywisty sposób bliższa niż dla nas, gdyż kształcili się na Uniwersytecie Katolickim i Uniwersytecie Amerykańskim w Bejrucie. A także dlatego, że wielu z nich było chrześcijanami i nie mieli psychologicznej bariery wobec współczesnej kultury europejskiej, jaką mieliśmy my w Egipcie.
Pomiędzy rokiem 1903 a 1907 byliśmy ogarnięci chaosem politycznym i literacko-społecznym. W naszej świadomości politycznej dominowały dwa nurty: pierwszym i głównym nurtem było imperium osmańskie i obrona naszej egipskiej niepodległości pod pretekstem tego, że jesteśmy częścią tego imperium. Było jasne, że nasza pozycja była w tym względzie mętna i niepokojąca. Drugim nurtem, który jawił się jako słaby, niewprawny i ledwo wyrażony, było wzywanie do całkowitej niepodległości Egiptu i wyzwolenia jednocześnie od Wielkiej Brytanii i Turcji.
Jeśli zaś chodzi o ferment na gruncie literatury, w tamtych latach prawie go nie odczuwaliśmy. Większość pisarzy, z wyjątkiem Libańczyków, zajmowała się studiowaniem pism staroarabskich i niczym więcej. Ferment zapanował natomiast na gruncie społecznym. Wzniecili go Muhammad Abduh i Kasim Amin. Narastał on i znalazł podatny grunt w kręgach muzułmańskich, zyskując swoich zwolenników i przeciwników.
Chedyw Abbas był popularny do 1907 roku. Młodzi postrzegali go jako symbol walki. Walecznego ducha rozbudzało w nim okrucieństwo Cromera, który chciał go traktować jak jednego z indyjskich maharadży. Ludzie byli przywiązani do chedywa, ponieważ słynął z wyrażania stanowiska narodowego. Słyszało się w tamtych latach, że Wisa Wasif, Markus Hanna i wielu innych – z których większość była prawnikami – udawali się do Pałacu Abdin, czekali, aż chedyw wyruszy swoim powozem i nalegali, by odprząc konie i móc je ciągnąć samemu.
Mimo to chedyw zajął stanowisko przeciwne kierunkowi, który obrał szajch Muhammad Abduh wobec Al-Azharu, nalegając na pozostawienie go takim, jakim był setki lat temu – czyli konserwatywnym i odpornym na nurty współczesnej kultury. Muhammad Abduh dążył do tego, aby Al-Azhar przekształcił się w nowoczesny uniwersytet. Oświecone warstwy narodu zwróciły się w stronę Muhammada Abduha, odwracając się od chedywa.
Jednak najdonioślejszą rzeczą, która spowodowała zmianę podejścia społeczeństwa egipskiego do chedywa, była tak zwana „polityka pojednania”. Brytyjczycy – widząc jak zaciekłość Cromera w stosunku do chedywa zmieniła go spiskującego przeciwko nim patriotę wspierającego wymierzony w nich ruch narodowy – wyznaczyli na swojego przedstawiciela w Kairze Sir Eldona Gorsta, który zjednał sobie chedywa i zwiększył jego władzę. Chedyw był bardzo zadowolony z tej zmiany. Zaczął sprzeciwiać się konstytucyjnym ruchom narodowym i realizować u boku Brytyjczyków politykę pojednania – jednoznacznie szkodliwą dla narodu.
Polityka pojednania była przyczyną „zwrotu” Mustafy Kamila, który odmówił popierania chedywa i nalegał na konfrontację. Po kilku latach Gorst zachorował na raka i zmarł w Anglii. Chedyw wyraził swoją miłość do niego i uznanie dla polityki pojednania, odwiedzając go potajemnie na łożu śmierci.
Następnie przybył Kitchener i przywrócił, z wojskową brutalnością, politykę Cromera. Chedyw powrócił na pozycję opozycyjną – pozycję sprzeciwu wobec Anglików.
Gdyby zapytano mnie o różnice pomiędzy Kairem w roku 1905 a 1945, powiedziałbym, że przed czterdziestoma laty rytm Kairu był wolniejszy i niemal całkowicie wschodni. Ludzie częściej chodzili pieszo niż jeździli. Miasto było skupione na niewielkim obszarze, nie rozlało się jeszcze na pustynię Heliopolis ani zachodni brzeg Nilu.
Pod względem ubioru przechodziliśmy fazę przejściową. Pamiętam, że jako dziesięcioletni uczeń szkoły koptyjskiej w Az-Zakazik nosiłem „kuftan” z paskiem. Potem, gdy miałem dwanaście lat, zakładałem szarą marynarkę w typie surduta. Jeśli zaś wchodzi o nasze kobiety i dziewczęta, wszystkie do 1919 roku pozostały w burkach i długich okryciach.
Radosne wieczory spędzaliśmy u szajcha Salamy Hidżaziego. Istotnie, był on wybornym aktorem, choć jeszcze lepiej śpiewał. A ponieważ jego piosenki spotykały się z tak wspaniałym odbiorem, dołączył do nich aktorstwo. Sądzę, że zmuszono go do tego, gdyż miał wielki talent teatralny. Musiało go boleć, że publiczność tego nie doceniała i działał na nią głównie jego głos.
Obok teatru szajcha Salamy istniały inne pospolite kabarety, w których tancerki wykonywały ruchy i gesty będące w swej istocie nieartystyczną parodią stosunku seksualnego – nieprzyzwoitą, tanią i bezwstydną. Po 1922 ten rodzaj tańca został zakazany. Ale niektóre z tych starych wulgarnych piosenek śpiewane są do dziś.
Po latach nasza świadomość teatralna rozwinęła się. Zaczęliśmy rozumieć sens i znaczenie dramatów, które przełożył Farah Antun. A także dramatów francuskojęzycznych w wykonaniu Dżurdża Abjada.